Wkoło komina > O mnie > Moje pierwsze kroki motocyklowe
Moje pierwsze kroki motocyklowe
Zaczęło się w 1993 czyli nie tak dawno. Pierwsze doświadczenia na udostępnionym Ogarze i marzenia o własnych kółkach. Na realizację marzeń przyszło czekać aż do 2002 roku. Cóż… nie było lekko 😉
Pierwsze „szlify” zdobyłem na truchle malowanym pędzlem. Silnik chodził w dniu zakupu (do podpisania umowy) a potem zamilkł na blisko dwa lata… Zrobiłem (głównie naprawiając to, co po drodze udało mi się zepsuć), odpaliłem, przejechałem honorową „rundkę” i sprzedałem w cholerę. Do dziś zastanawiam się kto normalny maluje motocykl na kolor pistacjowy?
Drugim motocyklem była Jawa TS 350 (model 638). Kupiona na jakiejś wsi skąd (mimo zapewnień sprzedawcy) nie była wstanie powrócić o własnych siłach. Ja też miałem z tym zresztą spore problemy, które może opiszę kiedyś w opowiadaniu. Ostatecznie przyjechała na lawecie i niedługo potem jeździła już jak należy. Oczywiście trzeba ją było pomalować (w piwnicy w bloku) i „zrobić” silnik, ale po tych zabiegach przysporzyła mi wiele radości. Zamieszanie w umowach uniemożliwiło jej rejestrację (liberalne przepisy wprowadzono kilka lat później) więc musiałem poszukać kolejnego egzemplarza.
Ostatnia Jawa przed kilkuletnią przerwą.
Tym razem bardzo miło ją wspominam. Można powiedzieć, że był to „cusom” – bak od WFM, błotnik i lampa z Ursusa, wyrzeźbione w szopie siodło i sakwy obszyte krowią skórą. W wyniku nigdy nierozpoznanej usterki elektryki trzeba było wybierać: albo świecą się światła, albo chodzi silnik… Nie przeszkodziło mi to w nawinięciu na jej koła stosunkowo dużej ilości kilometrów. Sprzedana około 2009 roku.
Potem trzy lata posuchy motocyklowej… W tym czasie mały epizod: skompletowałem jakieś 70% ruska opierając się na częściach, które miały za sobą lepsze czasy, ale ostatecznie – w przypływie zdrowego rozsądku – pozbyłem się złomu zanim mnie wykończył psychicznie.