Lekcja historii – Kielce były pierwsze

Kielce_pilsudski

O tym jak i dlaczego powstał “Ziuk” (Opis motocykla VN1500).

„Kielce są wyjątkowo drogie myślom i wspomnieniom wielkiej części legionistów, bo tu był pierwszy pocałunek wojny, bo to był pierwszy krok do awantur naszych girlandy.”

Pomalowanie motocykla w indywidualny motyw, w moich oczach, powinno wyrażać w jakiś sposób właściciela, jego sympatie, preferencje, to, co mu w duszy gra. Skoro już psujemy swój motocykl i sprawiamy, że trudniej go będzie w przyszłości sprzedać, to powinno to zostać uzasadnione poprzez zwiększenie jego wartości pozapieniężnej. Oczywiście w stu procentach subiektywnie. Mówiąc wprost, powinien, po malowaniu, nam się naprawdę szalenie podobać.

Nigdy nie byłem szczególnym miłośnikiem aerografu i zapewne nigdy bym się na aerograf nie zdecydował, gdybym na jednym z motobazarów w Łodzi nie obejrzał z bliska Musashiego (motocykl wykonany przez zespół Poros Customs i SkullCrew). Widziałem tę maszynę już wcześniej na zdjęciach i w prasie, ale nie przypuszczałem, że na żywo wygląda jeszcze lepiej. Malowanie okazało się dziełem sztuki. Rewelacyjne, fotorealistyczne postacie w odcieniach szarości zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. Szczególnie, że autorowi udało się całkowicie uniknąć efektu rozciągnięcia na wypukłych powierzchniach, jaki dość często spotkać można u mniej wprawnych aerografistów. Wkrótce potem miałem przyjemność poznać człowieka, który stworzył to dzieło, czyli Damiana ze SkullCrew i obejrzeć więcej jego prac. Ziarno zostało zasiane, ale musiało minąć kilka lat…

Pewnego dnia postanowiłem zajrzeć do zakurzonych pudeł, stojących w piwnicy. Z jednego z nich wyjąłem trochę pamiątek z okresu, gdy na wszystko był czas. Wśród nich odznakę ukończenia III marszu “Szlakiem 1 Brygady”. Przez kilka lat miałem przyjemność praktycznie poszerzać wiedzę historyczną i przy okazji aktywnie spędzać każdą wolną chwilę, co zaowocowało podobnymi “trofeami” i paczką całkiem fajnych wspomnień. Ta odznaka i marsz były jednak w pewien sposób wyjątkowe, ponieważ w swej idei upamiętniały wydarzenia i postaci, w moich oczach bezwzględnie ważne, o ile nie najważniejsze tak dla Polski i Polaków, jak i mojego rodzinnego miasta Kielc i jego mieszkańców…

Użyjcie swojej wyobraźni i cofnijcie się do czasu, gdy nie było komputerów, telefonów komórkowych i nie było Polski, a patriotami nie nazywano kiboli piłkarskich, tylko ludzi, którzy z narażeniem życia kultywowali tożsamość narodową mimo 119 lat pod butami obcych państw.

Właśnie wybuchła wojna, w której zaborcy zwrócili się przeciw sobie i nikt nie wiedział, co przyniesie kolejny dzień…

Obraz 031

IMG_0650 Obraz 028x

 

Sierpień 1914 roku w Kielcach był bardzo nerwowy. Na początku miesiąca Rosjanie zakończyli mobilizację. Stukot wozów i rozgardiasz, jaki towarzyszył przerażonym ludziom, którzy dostali rozkaz stawienia się u władz rosyjskich, wypełniał ulice. Niepewność, niepokój i rozpacz zostały spotęgowane ogłoszoną kilka dni później ewakuacją wojska i władz rosyjskich z Kielc. Miasto stało się teatrem chaosu, nad którym starała się zapanować powołana przez prezydenta milicja obywatelska. Gdy 10 sierpnia odjechał ostatni pociąg ewakuacyjny, nikt z mieszkańców nie wiedział, co przyniosą kolejne dni, tym bardziej, że w okolicach miasta wciąż operowały oddziały rosyjskie. Każdy dom, ulica i zaułek przesączone były niepokojem i niepewnością.

W środę dwunastego sierpnia około godziny jedenastej wpada do miasta galopem 15-osobowy oddział Beliny (wyprzedzają trzydziestoosobowy oddział austriackiej jazdy, który dociera niedługo potem). Beliniacy spotykają się z władzami miasta w kieleckim magistracie. Urzędnicy, choć nie jednogłośnie, przysięgają wykonywać polecenia władzy wojskowej. Po spotkaniu ułani robiąc rozpoznanie, napotykają silny oddział rosyjski na północny wschód nieopodal miasta (między Domaszowicami, a Szydłówkiem), unikają jednak starcia i bezpiecznie wracają przez Zagórze.

O godzinie 13.30 Józef Piłsudski na czele batalionu kadrowego wkracza do Kielc.
Kielczanin Włodzimierz Gierowski tak wspominał te chwile: “…Upał (…) Siedziałem u siebie w mieszkaniu, nagle od strony szosy krakowskiej doleciały mnie przez otwarte okna jakieś dziwne dźwięki. Wsłuchałem się, ależ to chrapliwe trąbki piechoty (…) Z bijącym sercem zbiegłem po schodach i leciałem przez miasto. Dobiegłem do katedry. Od rogatki krakowskiej słychać śpiew. O Boże! To śpiewają “Jeszcze Polska nie zginęła…” Wszyscy patrzyli w tamtą stronę, trotuarami biegły wzruszone tłumy kieleckie, a środkiem jechało najpierw kilku panów w siwych mundurach z czerwonymi sznurkami (…) a za nimi maszerowała kolumna zbitych czwórek piechoty. Wszyscy tacy młodzi, ogorzali, taki zapał w oczach i ta pieśń prześladowana przez Moskali, zdaje się skazana na śmierć i zagładę, nagle zmartwychwstała z grobu głosem paruset polskich żołnierzy rozbrzmiewa tryumfalnie(…) Naprzeciw idącym tu i ówdzie wybiegły panie kieleckie obdarzając maszerujących kwiatami, na wszystkich twarzach ogromne wzruszenie, prawie wszyscy płaczą…”

Jednym z tych, którzy wmaszerowali w tym dniu do Kielc był dr Stefan Pomarański, który później zanotował: “Nigdy nie zapomnę chwili wkroczenia do Kielc. Ludność (…) wyległa tłumnie na nasze powitanie. Rzucano nam kwiaty pod nogi, witano okrzykami nieskrępowanej radości. Myśmy szli hardo, ze śpiewem na ustach, choć rwało nam się coś w duszach. Weszliśmy do miasta. Tłum ruszył za nami, podejmując pieśni wyuczone w podziemiach.”

Jednakże Miłosz Grodzicki pisał: “Myślimy, że widok pierwszego oddziału wojska polskiego poruszy mieszkańców Kielc. Doznajemy jednak uczucia dziwnej przykrości, zawodu, pomieszanych ze wstydem. Niezbyt liczna na trotuarach publiczność skupia się z wyrazem strachu i zakłopotania na twarzy. Niektórzy mężczyźni z lekka jakby z lękiem unoszą kapelusze. Parę nieśmiałych stłumionych okrzyków. Kierujemy się ku dworcowi. Z otwartych na piętrach okien spada w szeregi kilka róż… “

I znów Stefan Stefaniusz-Jóźwiak tak zapamiętał ten dzień. “Maszerowaliśmy szybko. Pomimo dnia upalnego radość biła z naszych twarzy, za chwilę będziemy w Kielcach. (…) Miasto przyjęło nas z entuzjazmem. Witano okrzykami i rzucano kwiaty pod nogi.”

Rozumem, nie sercem oceniał Waligóra-Hempel: “Wrażenie, jakie wywierał nasz przemarsz na ogół kielczan, da się streścić w tym, że z serca odczuto, że to są nasi, swój żołnierz. Politycznie ogół ten nie był jeszcze, nie mógł być nawet za nami. Wypadki spadły na miasto zanadto niespodziewanie, ażeby mogło być inaczej, robiliśmy wrażenie powstańców. Myśliwi miejscowi zauważyli od razu, że tylko pierwsze szeregi nasze miały mannlichery*, przeraziły ich trochę nasze werndle** ze swymi kurkami, przypominającymi zanadto broń pistonową, przedstawiały się one w ich oczach gorzej od berdanek rosyjskich. Nie zbudowały Kielczan zanadto i nasze mundury. Ale przez to właśnie, żeśmy tak przypominali powstańców, rwały się do nas serca. Chłopcy przeszli przez miasto, skierowując się w stronę dworca kolejowego. Bez trudu znalazł się dla nich chleb i mięso”

Hej Strzelcy (fragment)

“Hej, idą strzelce,
Zdobyli Kielce,
Hej strzelcy, hej strzelcy, hej strzelcy są.

A pod Kielcami,
Panny z kwiatkami,
Hej strzelcy, hej strzelcy, hej strzelcy są.

IMG_0549

Jak było naprawdę? Nigdy się już nie dowiemy. Tak różne opisy tego samego dnia wynikać muszą z indywidualnych postaw i oczekiwań wspominających, dając obraz skrajne różny. Osobiście skłaniam się do stwierdzenia, że bardzo dużo było w tym powitaniu nadziei i sympatii tak żywo opisywanej w przytoczonych wspomnieniach, a dopiero w wypadku kolejnej wizyty, możemy mówić o strachu i niepokoju. Ale o tym za chwilę.
Strzelcy dotarli do dworca kolejowego. Zakwaterowani zostali w budynku dworca, w zabudowaniach monopolu spirytusowego przy ul. Fabrycznej oraz w mieszkaniach życzliwych kielczan. Komisariat Wojskowy zainstalował się w pałacu gubernatora (Pałac Biskupów).

Piłsudski odwiedził tego dnia biskupa Augustyna Łosińskiego, który będąc lojalnym wobec władz rosyjskich przyjął Komendanta chłodno. Zaraz po tym spotkaniu Piłsudski samochodem udał się przez Miechów do Krakowa, w celu pospieszenia batalionu Wyrwy Furgalskiego. Dowództwo pod nieobecność Ziuka objął K. Sosnkowski.

Główne siły kawalerii rosyjskiej pod dowództwem generała Nowikowa zbliżają się do granic miasta (od wschodu). Około godziny szesnastej na kielecki rynek wjeżdżają dwa szwadrony, a wraz z nimi samochód osobowy (wedle niektórych relacji opancerzony). Automobil ulicami Dużą i Ruską (obecnie Sienkiewicza) dojeżdża aż pod budynek dworca, gdzie otwiera ogień do odpoczywających i zaskoczonych nagłym pojawieniem się wroga, Strzelców. Nad chwilową paniką szybko panuje Zosik-Tessaro i skupiwszy wkoło siebie pluton odpowiada ogniem zmuszając Rosjan do odwrotu. Samochód wycofuje się strzelając na ślepo z karabinu maszynowego. Jego kule dosięgają kilka osób zabijając je lub raniąc. W tym samym czasie rosyjska konnica, w części spieszona, posuwa się w stronę dworca, podążając tą samą drogą (ul. Ruską ). Jednakże na ich drodze, w hotelu Bristol, przebywa Belina ze swymi ludźmi. Zaalarmowani strzałami wybiegają i przy wsparciu 54-osobowego oddziału Radońskiego atakują nadciągających kozaków, którzy ostrzelani gwałtownym ogniem cofają się w stronę rynku. Chwilę potem nadjeżdża wracający spod dworca samochód. Spada na niego grad kul. Mimo widocznych w automobilu zabitych i rannych kierowcy udaje się jakimś cudem wyprowadzić pojazd poza miasto. Pod naciskiem Strzelców szwadrony rosyjskie zostają wypchnięte z powrotem w rejon Szydłówka i Domaszowic. W czasie starć z Rosjanami Kielce opuszczają żołnierze austriaccy. Stawia to Sosnkowskiego w bardzo złym położeniu. Strzelcy bez wsparcia nie będą w stanie utrzymać Kielc. Oddziały zostają przesunięte na pola Czarnowskie (na zachód od centrum). W nocy kolejarze wysadzają mosty na torze warszawskim, aby uniemożliwić Rosjanom podprowadzenie pociągu pancernego.
Nad ranem rozpoczyna się ewakuacja oddziałów strzeleckich. W budynku dworca pozostaje jedna kompania, a pozostałe ruszają przez Karczówkę i Słowik do Chęcin. Na wzgórzu Karczówkowskim zostają dwie kompanie (w tym kadrowa), w celu obserwowania ruchów nieprzyjaciela.
13 sierpnia rosyjska artyleria rozpoczyna ostrzał miasta (rozkaz wydany przez… pułkownika Arciszewskiego polskiego pochodzenia). Wkrótce potem do natarcia rusza 14 Pułk Małorosyjskich Dragonów. Huk wystrzałów słychać z oddali.    W walce dobrze spisują się strzelcy osłaniający odwrót w rejonie Karczówka – Białogon i Kadzielnia. Herwin-Piątek dzielnie broni dworca, po czym wykorzystując drezyny ewakuuje swój oddział do Białogonu, a następnie Chęcin. Za Janem Pazdurem: “Odwrót oddziałów strzeleckich wykonano w całkowitym porządku i ze spokojem starego żołnierza, obytego ze śmiercią. Kiedy jeden z pocisków zabił konie u wozu, naładowanego dynamitem i amunicją, Strzelcy nie porzucili skarbu, lecz własnymi siłami zaciągali wóz na szosę w Białogonie. Ostatni wyszedł z Kielc pluton Herwina, który na podwodach dopędził główne siły na Słowiku. Wieczorem wszyscy dotarli do Chęcin, dokąd nadążył już Wyrwa z 390 ludźmi. Przybył tam również, pełen niepokoju o swój najukochańszy batalion, Komendant”

Na wieść o ciężkiej sytuacji oddziałów austriackich, które wpadły w zasadzkę, Polacy wycofują się w okolice Brzegów. Na linii Nidy dochodzi do bitwy, którą uznać można za chrzest bojowy Strzelców. Na szerokim froncie, wraz z kompanią cyklistów i dragonami austriackimi, odpierają dwukrotnie natarcia rosyjskiej tyraliery. 14 sierpnia sytuacja nadal nie jest pomyślna i pod groźbą okrążenia Piłsudski podejmuje trudną decyzję o wycofaniu oddziałów w rejon Miąsowej – Michniowa – Ossowej.
Tymczasem w Kielcach Nowikow bierze odwet na mieszkańcach za życzliwe przyjęcie polskich żołnierzy. Pod groźbą spalenia miasta żąda złożenia w ciągu kilku godzin kontrybucji w wysokości 100 000 rubli. Równocześnie pozwala swoim kozakom na plądrowanie i demolowanie sklepów w mieście. Ludność w strachu szuka schronienia w piwnicach, a magistrat w pośpiechu zbiera fundusze na okup. Kieleckie ulice przepełnia gwałt.

Nic więc dziwnego, że gdy Strzelcy okrężną drogą powracają do Kielc 19 sierpnia ich wejście spotka się z rezerwą. Mieszkańcy wylegają na ulice, ale doświadczone kilka dni wcześniej represje, sprawiają, że tym razem witają żołnierzy bez większego entuzjazmu, nie wiedząc, kto ostatecznie utrzyma w posiadaniu miasto i bojąc się powrotu Rosjan.

IMG_0796

Część strzelców znalazła się tego dnia w Kielcach po raz pierwszy, co niewątpliwie wpłynęło na spisywane po latach relacje i wspomnienia o chłodnym przyjęciu. Nie wiedząc, co się stało kilka dni wcześniej i czego doświadczyli mieszkańcy, żołnierze mogli poczuć się rozżaleni. Dla przykładu Składkowski pisał “Ludność przyjęła nas dość obojętnie. Pojedynczy ludzie witali nas nieśmiało”. Wyolbrzymiona wizja tychże dni, zmieszana w pokraczną papkę, została przedstawiona w filmie Poręby “Polonia Restituta”, co niestety przyczyniło się do utrwalania mitu, z pewnością nieprawdziwego i dla mieszkańców miasta krzywdzącego. Wizji tej przecież przeczą nie tylko wspomnienia części strzelców, ale i słowa samego Komendanta.

19 sierpnia oddziały wkraczają do miasta i od razu rozpoczynają prace nad koncentracją służb organizacyjnych, technicznych i aprowizacyjnych dla wojska.

W kolejnych dniach mieszkańcy Kielc dają swoją postawą przykład obywatelskiego zaangażowania. 200 pań z Ligi Kobiet od razu przystępuje do zbierania ofiar pieniężnych; zostają założone na potrzeby strzelców: pralnia, szwalnia, warsztaty rymarskie, pojawia się punkt werbunkowy, zostaje zorganizowane dożywianie żołnierzy oraz rozpoczyna się działalność wywiadowcza (tajne patrole docierają aż do Piotrkowa i Dęblina). Nie pozostaje bez odzewu apel młodych kielczan o wstępowanie w szeregi polskiego wojska. Do 10 września zgłasza się 945 ochotników, mimo iż w wypadku powrotu Rosjan za wstąpienie do obcego wojska grozi kara śmierci. Rodowitych kielczan zgłosiło się aż sześciuset (!), co pozwoliło na stworzenie osobnego batalionu.

Michał Sokolnicki wspominał: “Z dnia na dzień wzrastały nasze wpływy w Kielcach (…). Ludność odczuła polskość zwróconą miastu (…). Odczuwaliśmy stopniowo bijącą ku nam sympatię i chęć dopomożenia.

Jako ciekawostkę zaznaczyć należy, że siwe mundury założyła na siebie cała orkiestra Kieleckiej Straży Ogniowej, stając się orkiestrą I Brygady Legionów. Melodia najsłynniejszej pieśni „My Pierwsza Brygada” to melodia Marsza Kieleckiego nr 10. Prawdopodobnym jej autorem był kpt. Andrzej Brzuchal-Sikorski, który od 1905 roku był kapelmistrzem orkiestry Kieleckiej Straży Ogniowej, a potem orkiestry I Brygady. On to właśnie był pierwszym wykonawcą i aranżerem tego utworu.

Sytuacja oddziałów była bardzo zła. Brakowało niemal wszystkiego. Tym bardziej należy pochwalić fakt, że mimo ciężkiej sytuacji i niebezpieczeństwa, kielczanie przez cały okres pobytu Legionów z zapałem pracowali, produkując dziennie po kilkaset sztuk wyposażenia. Powstawały derki dla koni, chorągiewki dla taborów, onuce, worki, chlebaki, bielizna itp. Kobiety szkoliły kucharzy wojskowych, urządzono szpital i dożywianie strzelców, a ziemianie kieleccy ustanowili podatek na rzecz wojska. Patriotyzm mieszkańców Kielc znalazł swój wyraz również w ofiarach materialnych w dużej części anonimowych.

Sam Piłsudski we wspomnieniach „Moje pierwsze boje” podkreślił zaangażowanie kielczan, przeciwstawiając im zachowawczą postawę Krakowa: „Marsz na Kielce, zdaniem moim, należał do najśmielszych akcyj wojennych (…). W Kielcach odbywała się ciężka, trudna praca organizacyjna. Strzelec ze Związków i Drużyn Strzeleckich, zatem na trzy czwarte cywil, przerabiał się na żołnierza. Obok tego szła praca zagospodarowania oddziału. Więc zakładaliśmy warsztaty wszelkiego rodzaju, formowaliśmy tabory itd. Poza tym dokonywałem w Kielcach, jako pierwszym większym mieście Królestwa, próby politycznego związania ludności z nami. Kielce, jednym słowem, były bazą strzelecką, skoro Kraków, niestety, nią w owe czasy prawie nie był. Stamtąd przyszli ludzie, no i pierwsza licha broń, reszta musiała być tworzona własnymi siłami (…). Kielce miały dla mnie pierwszorzędne znaczenie wojenne, tak, jak każda podstawa wojny dla wojska (…) tu pod względem wyekwipowania była moja baza (…) koło Kielc wybierałem sobie plac pierwszej większej bitwy (…).”

IMG_0629
Dnia 30 sierpnia pod kielecką katedrą odbyła się niezwykłą uroczystość. Polowa Msza Święta odprawiona przez kapelana wojskowego ojca Kosmę. Udało się ją zorganizować mimo sprzeciwu biskupa Łosińskiego, który posunął się nawet do zabronienia miejscowemu duchowieństwu choćby asystowania w mszy oraz kwestionował prawo do dysponowania placem katedralnym. Mimo to msza ta przeszła do legendy.

Dnia 5 września o godzinie 9 rano na wzgórzach Szydłówka oddziały Piłsudskiego złożyły wojskową przysięgę jako Pierwszy Pułk Piechoty Legionów Polskich. Uroczystości te poprzedziła msza polowa celebrowana również przez ojca Kosmę w której, mimo zakazu ze strony bpa Łosińskiego, znaleźli się trzej księża do asysty.

Wkrótce potem do Kielc dotarły wieści wróżące rosyjską ofensywę. Stacjonujący również w mieście Niemcy i Austriacy rozpoczęli budowę umocnień. Legionistom przypadł rejon między Niewachlowem a Cedzyną. W okolicach Kielc ponownie pojawiła się dywizja gen. Nowikowa.

8 września przyszedł rozkaz wycofania się aż do Wisły. Piłsudski wahał się, pragnąc przystąpić do obrony miasta. Jednakże 10 września, pod naporem przeważających sił nieprzyjaciela, zmuszony został wycofać swe oddziały. Wspominał później: „Opuszczenie Kielc to była operacja trudna i bolesna (…). Względnie wielka ilość osób zaangażowała się w stosunki z nami. Opuścić ich bez pomocy znaczyło wydać na pastwę wroga.”

Taka jednak była konieczność i kielczanie zdawali sobie z tego sprawę.

Po odejściu Legionów na mieszkańców Kielc spadają represje. Mnożą się dochodzenia, aresztowania, rekwizycje. 194 osoby wywieziono w głąb Rosji. Mimo iż Kielce miały zaznać kolejnego powiewu wolności dopiero po wielu ciężkich miesiącach, to kochały Komendanta, a i On sam zawsze wracał do dni spędzonych w mieście z wielkim sentymentem. „Kielce są wyjątkowo drogie myślom i wspomnieniom wielkiej części legionistów, bo tu był pierwszy pocałunek wojny, bo to był pierwszy krok do awantur naszych girlandy. „
Kiedy indziej: „Kielce są dla mnie czym pierwszy uśmiech ukochanej, czym pierwszy promień rannego brzasku”, lub „Żegnałem się z Kielcami, z pałacem byłym biskupim, ogrodem, powiem wprost, z najpiękniejszą i najserdeczniej kochaną pracą i… – czego jeszcze nie wiedziałem – z najmilszym, bo najsamodzielniejszym okresem wojny…”

Można nawet odnieść wrażenie, że Komendant się z Kielcami utożsamiał: „Ba, kto wie? Może to my z Kielc jesteśmy dla tych drani tymi…”

Piłsudski wkraczając do Królestwa zakładał, iż Strzelcy porwą za sobą tłumy i wywołają powszechne powstanie. Tak się jednak nie stało, czego powodów należy szukać tak w braku przygotowania akcji zbrojnej na terenie zaboru rosyjskiego (co owocowało brakiem świadomości wśród większości jego mieszkańców, którzy brali Strzelców za wojsko austriackie), niedawną mobilizacją do rosyjskiego wojska, jak i obecności kilkuset tysięcy rosyjskich żołnierzy operujących na terenie Królestwa. Niecały tysiąc ochotników, którzy dołączyli w Kielcach był przysłowiową „kroplą w morzu”. Fiasko powstania doprowadziło do tego, że rząd austriacki postawił Komendantowi ultimatum: albo podporządkuje się Armii austriackiej, albo oddziały strzeleckie zostaną rozwiązane. Legiony złożyły przysięgę, a Polacy musieli jeszcze kilka lat poczekać na Niepodległą.

Historia ma to do siebie, że często bywa niesprawiedliwa i tak też jest z historią Kielc i kielczan. Do dziś spotykam się z mitem o zatrzaskiwanych okiennicach, gdy tymczasem trzeba jednak śmiało i jasno powiedzieć, że  na przełomie sierpnia i września 1914 roku Kielce były nieformalną „stolicą” odradzającej się Polski, a dzięki poświęceniu dużej części mieszkańców stały się „Miastem Legionów”! Legionów, które wywalczyły nam wolność, a później tę wolność były w stanie obronić, wytrzymując bolszewicką nawałę jako Wojsko Polskie II Rzeczpospolitej. Jeśli ktoś z Was raczy jeszcze źle o Kielcach myśleć, to polecam Wam zapoznać się z tym, jak w 1916 (!) roku Legionistów „witały” Lublin czy Warszawa***. Na tym tle nawet chłodne powitanie w Skale w 1914 da się usprawiedliwić.

Tymczasem gdy w maju 1915 roku Legioniści walczyli nieopodal Kielc i spodziewano się ich wkrótce zobaczyć, ukazała się odezwa kielczan, której tylko fragment poniżej zacytuję, a który najdobitniej chyba zaświadczy o tym, jak Miasto Legionów traktowało swych bohaterów oraz w jakiej sytuacji się znajdowało:

„Okryci chwałą bojową, Wy bohaterowie zmartwychwstałej Polski, znów staniecie pośród nas. Wy, którzy najmilszymi braćmi i synami jesteście(…). Chociaż rozumiemy, jakiego powitania macie prawo spodziewać się od nas, nie możemy dziś jeszcze dać folgi uczuciom naszym, nie możemy zamanifestować wspólnoty przekonań naszych i dążeń! Ubiegłe okresy wojny pamiętać nam każą o koniecznościach strategicznych i ich konsekwencjach. Dopóki jesteśmy bezbronni, musimy maskować najgorętsze uczucia i najżywotniejszym naszym popędom hamulce nakładać(…). Serca nasze niepodzielnie do Was należą, myśli nasze hufcom Waszym zawsze i wszędzie towarzyszyć będą. Podzielamy nadzieje Wasze i w Waszej sile czerpać będziemy tak potrzebną nam siłę cierpliwości i wytrwania.

Szczęść Wam Boże!
Kielce 15 maja 1915
Kielczanie”

* Mannlichery – nowoczesne samopowtarzalne karabiny (Wz. 90 i 95)
** Werndle – ciężkie i przestarzałe jednostrzałowe karabiny
*** W istocie ówcześni warszawiacy traktowali często Legionistów jako wrogów, szkodników, zbrodniarzy i bratobójców uznają za „swoje” wojska rosyjskie (!). W dużym stopniu pod wpływem Narodowej Demokracji, która głosiła walkę u boku Rosji i połączenie ziem polskich pod berłem cara rosyjskiego. Stanisław Bagieński malując znany obraz „Wejście Legionów do Warszawy” przedstawił scenę wbrew prawdzie historycznej.

IMG_0899

Obracając w palcach odznakę “Szlakiem 1 Kompani” dotarło do mnie, co chciałbym mieć namalowane na motocyklu. Zamiast płomieni, czaszek, muzyków, aktorów, wilków czy Indian postanowiłem, że motocykl będzie swego rodzaju hołdem dla tego, który “dał Polsce wolność, granice, moc i szacunek” i dla tych, którzy wraz z nim je wywalczyli. Oczywiście, mając w pamięci Musashiego, od razu zakładałem, że jedyną osobą, która będzie w stanie to namalować tak, jak chcę, będzie Damian. Przez kolejne tygodnie starałem się zebrać materiały do stworzenia projektu oraz nadać mu sensowny i logiczny kształt. Początkowy pomysł, aby oprzeć całość na zdjęciach archiwalnych okazał się niewykonalny z braku dobrych źródeł. Musiałem więc inspirować się w części fotografiami grup rekonstrukcyjnych oraz scenami z filmu “Bitwa Warszawska”. Pierwszym, co zrobiłem, były samoloty przelatujące nad głowami ułanów. Tę grafikę pokazałem Damianowi, który zapalił się do pomysłu, co jeszcze bardziej mnie zmotywowało.
Po około dwóch miesiącach miałem projekt każdego elementu. Udało się wkomponować pięć oryginalnych, historycznych fotografii, prezentujących Marszałka, Pierwszą Kadrową (zdjęcie wykonane przed Pałacem w Kielcach), obsługę karabinu maszynowego, armaty oraz szablę Ziuka. Pozostałe wykorzystane zostały zdjęcia współczesne. Niestety, ze względu na ograniczoną powierzchnię musiałem zrezygnować z przedstawienia wozów opancerzonych, flotylli pińskiej czy pociągów pancernych, co nie przyszło mi łatwo, ale było konieczne. Poszczególne grafiki trafiały do Damiana, który je albo akceptował, albo sugerował zmiany. On też wymyślił rozwiązanie w postaci umieszczenia na baku trójwymiarowych orzełków (początkowo miały być namalowane). Gdy już każdy element dopracowaliśmy na komputerze – blachy trafiły do jego pracowni. Umówiliśmy się, że ma w stu procentach wolną rękę w zakresie zmian, które uzna za stosowne. Tak też się stało. Damian rewelacyjnie dopracował projekt, wprowadzając w nim drobne, ale istotne korekty, dzięki czemu ostateczny efekt zrobił na mnie oszałamiające wrażenie. Takie też wrażenie robi od tamtej pory na każdym, kto go ogląda i mam nadzieję, że i Wam się podoba.

W naszej, niezwykle bogatej w wydarzenia, rzeczywistości, gdy co chwila jakieś polityczne kur*y i złodzieje rzucają się sobie nawzajem do gardeł, neopatrioci tatuują sobie symbole narodowe, zakrywając noszone dotychczas swastyki i patriotyzmem nazywają darcie ryja na stadionach, a ideałem młodych dziewczynek i chłopców są jakieś ćwierć inteligentne kur*iszcza ze szklanego ekranu… Ja patrzę na swój motocykl i przepełnia mnie duma i radość, bo przypomina mi on o tym, co tak naprawdę jest ważne, cenne i prawdziwie wartościowe. Jeśli jazda na motocyklu daje uczucie wolności, to teraz każdy przejechany kilometr ma dodatkowy sens.

10420303_707589175968131_8857380328732159157_n

Ustalmy jeszcze bardzo ważną kwestię:
Czy pomalowanie motocykla w motywy narodowe jest oznaką patriotyzmu? Stanowczo nie! To tylko symbol ideałów, który nie powinien być mylony z właściwym działaniem, tak jak okładka nie może być mylona z zawartością książki.

Patriotyzm to coś o wiele bardziej trudnego niż pomachanie flagą, ładne rysunki, transparent, zaśpiewanie piosenki czy tatuaż. Wszystkim z Was, którzy ulegają ostatnio promowanej modzie na nadużywanie tego określenia, dedykuję słowa Kaspera Wojnara napisane w 1920 roku:

„W obecnym ciężkiem położeniu, wywołanem kilkoletnią wojną, w jakiem się nasz naród znajduje, musimy bezwzględnie unikać wszelkiego zamętu i niweczyć wszelkie usiłowania bolszewików, komunistów i innych wrogów w tem kierunku, a pracować jak najwydatniej ze wszystkich sił i innych do tego zachęcać. Praca owocna wzmocni nasze siły, pokrzepi cały naród, podniesie wartość naszych pieniędzy, uchroni nas od zależności gospodarczej od innych, nie będziemy potrzebowali się oglądać na przesyłki z Ameryki, czy z skądinąd, bo ziemia nasza ma takie bogactwa, że sam sobie wystarczymy. A przytem niech we wszelkiej pracy przyświeca nam ta myśl, aby praca nasza i zabiegi były z pożytkiem nie tylko dla nas, ale i dla braci naszych, dla Ojczyzny całej. Taką pracą zespoloną, wytrwałą, umiejętną, ofiarną, doprowadzimy Ojczyznę naszą do dawnej potęgi i chwały i uczynimy z niej szczęśliwą i bezpieczną przystań, do której nie tylko własne dzieci, ale i inne ludy – jak przed wiekami – chętnie garnąć się będą…”

 

Autor serdecznie dziękuje:
Kieleckiemu Ochotniczemu
Szwadronowi Kawalerii
im. 13 Pułku Ułanów Wileńskich
za pomoc w realizacji zdjęć!

 

Autor: Jacek Łukawski

Tekst publikowany był w kwartalniku „Swoimi Drogami”
Źródła:
“Kieleckie Ścieżki Józefa Piłsudskiego” – Jerzy Osiecki
“Moje pierwsze boje” – Józef Piłsudski
“Legenda 1914” – Jerzy Daniel, Jerzy Osiecki
“Z dziejów Kielc w latach 1914 – 1918” – pod redakcją
Urszuli Oettingen
“Jak Kielce witały strzelców” – dr Marek Maciągowski
“Wojsko Polskie na ziemi Kieleckiej W 1914 r.” – Jan Pazdur
“Legiony Piłsudskiego bojowo i lirycznie” – Witold Sienkiewicz
“Historyja Polski” – Kasper Wojnar

Obraz 069 Obraz 097 Obraz 054 Obraz 038 Obraz 024a Obraz 015 Obraz 014 Obraz 004a IMG_08571 IMG_0780 IMG_0490

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>