Honda Old School – Elizabeth

Obraz 080

Motocykl zbudowali bracia: Piotr i Marcin Urbańscy. Moim rozmówcą był Piotr (na zdjęciu).

 

Ten wyjątkowy motocykl wypatrzyłem przypadkiem. Kiedy przeglądałem z nudów znany portal aukcyjny, od razu przykuł moją uwagę. Wyjątkowa konstrukcja w starym stylu – prawdziwy duch przerabiania motocykli, zanikający już w czasach „cioperów z katalogu”. Surowy, nieokrzesany, ale pełen pasji i nie pozwalający przejść obok obojętnie. W dodatku motocykl znajdował się całkiem niedaleko… Szybki telefon w stylu: „nie chcę kupić, ale chciałbym opisać…” i tak, godzinę później, uzbrojony w aparat i dyktafon, jechałem na spotkanie z jednym z dwóch twórców tej maszyny.

– Opowiedz o motocyklu od początku.
– Plan był prosty: stworzyć oldschool’a. Żeby nie wyszła wielka opona i jakaś reszta, tylko motocykl. Naoglądaliśmy się dużo dziwnych filmów typu „Easy Rider” itp. i w tym duchu chcieliśmy działać – zrobić ciekawy motocykl w starym stylu z tego, co wpadnie w ręce.  Pewnego dnia po prostu wzięliśmy się do roboty.
– Skąd był dawca? Kupiliście go specjalnie na potrzeby projektu, czy mieliście taki motocykl i coś trzeba było z nim zrobić?
– Początkowo planowaliśmy wykorzystać jakiegoś twin-a, ale w nasze ręce wpadła Honda Xr 600, z której zaadaptowaliśmy silnik. Kilka z pozostałych części wykorzystaliśmy do budowy, a resztę musieliśmy zrobić we własnym zakresie. W pracy używaliśmy tylko podstawowych narzędzi, może się to wydawać dziwne, ale tak właśnie było. Tylko w kilku wypadkach skorzystaliśmy z pomocy tokarza, a reszta to szlifierka, spawarka i młotek.

– A co z ramą? Też robiliście ją w warunkach garażowych?
– Tak, zrobiliśmy ją sami. Przedtem jednak przygotowaliśmy sobie specjalną konstrukcję wsporczą, która była niezbędna, aby wszystko miało ręce i nogi i aby prawidłowo zrobić robotę. Dzięki temu rama jest symetryczna i gotowy motocykl prowadzi się jak po sznurku, nie wali w zakręty i nie zachodzi. Do budowy wykorzystaliśmy rury konstrukcyjne, bezszwowe ciągnione na zimno… Symbolu nie pamiętam (śmiech). Rama oczywiście na sztywnym tyle, a z przodu klasyczny trapez.

Obraz 039

– Jaka była myśl przewodnia?
– Miał być w oldschool’owym stylu, ale miał być inny od wszystkich oldschool’owych maszyn nie tylko przez to, że serce pochodzi z enduro. Inspiracją była Elizabeth Báthory, czyli wampirzyca z Siedmiogrodu. Ma to swoje odbicie w kolorze motocykla, czy herbie na zbiorniku oleju. Kolor co prawda miał być trochę inny, ale trudno, nie jesteśmy lakiernikami, więc wyszedł jak wyszedł (śmiech).

– Widać te inspiracje również w przełączniku biegów, pięknie wykonanym i ozdobionym baku czy oparciu, które jest zakończone motywem…
– Cmentarnej bramy (śmiech), tak samo jak spacerówki. Zbiornik paliwa miał być początkowo typową trumną, ale w trakcie prac postanowiliśmy go nieco udoskonalić i stąd te krzywizny. Brat stwierdził też, że „trumna bez róży jest jak… trumna bez róży” (śmiech), więc ozdobiliśmy go fantazyjnym motywem.
– No właśnie! Gdy pierwszy raz zobaczyłem Wasz motocykl, to ta aplikacja od razu mnie zaintrygowała. Jak ona jest zrobiona? Jeśli oczywiście to nie tajemnica…
– To jest odpowiednio wygięty drut. Sama róża wykonana jest z blachy i stanowi wlew paliwa. Liście to też blacha klepana na gorąco.

 

Elizabeth_Bathory_Portrait

Elizabeth Batory

Siostrzenica króla polskiego Stefana Batorego. Nazywana jest najsłynniejszą seryjną morderczynią w historii, „wampirem z Siedmiogrodu lub Krwawą Hrabiną z Čachtic.

Elżbieta zasłynęła okrucień­stwem wobec sług, a także utrzymywaniem kontaktów z licznymi kochankami obojga płci. Wierzyła, że kąpiele w ludzkiej (dziewiczej) krwi pozwolą jej utrzymać młodość. Maltretowano służące nawet wtedy, gdy Elżbieta – chora i osłabiona – nie była w stanie zejść z łóżka. Według zeznań z późniejszego procesu, jedną z kobiet przyprowadzono do łoża Elżbiety, a ta zaczęła pożerać służkę żywcem.Podobno na podstawie znalezionego w jej komodzie rejestru zbrodni, śmierć z rąk Elżbiety i jej sług poniosło sześćset pięćdziesiąt osób.

źródło: wikipedia.org

 
– Kierownica i wydech to też Wasza robota?
– Tak, nasze nie są tylko koła i silnik, ale silnik odbudowaliśmy sami, bo w momencie zakupu niestety był w kiepskim stanie. Skrzynia, tłok i głowica wymagały remontu, wszystkie uszczelki i uszczelniacze przy okazji wymieniliśmy.

– Ile czasu zajęło Wam zbudowanie tego motocykla?
– Nie pracowaliśmy przy nim regularnie, ale w sumie około cztery miesiące pracy pochłonął. Oczywiście nie jest jeszcze skończony. Będziemy wymieniać rollgaz, klamki i manetki.

Obraz 047

– Jakie wrażenia z jazdy?
– Motocykl miał być długi i niski, ale miał się też dobrze prowadzić. Dlatego trapez, że kąt główki ramy jest dużo mniejszy i chcieliśmy uzyskać efekt ujemny. Dzięki temu dobrze jedzie po prostej i dobrze skręca. Jedyne, co czasem przeszkadza, to sztywny tył, na co narzekam tylko ja, bo brat, w przeciwieństwie do mnie, nie ma problemów z kręgosłupem (śmiech).

– Liczyliście kąt główki ramy?
– W poprzednich konstrukcjach zawsze opieraliśmy się na wyliczeniach, ale tym razem postanowiliśmy popuścić wodze fantazji i skupić się na wyglądzie. Główka została zrobiona więc tak na wyczucie i pod wygląd, a potem kąt skorygowaliśmy trapezem. Wiesz… po kilku zrobionych motocyklach człowiek już mniej więcej wie wizualnie, jaki powinien być kąt, aby całość się jakoś rozsądnie prowadziła.

– Czyli udowadniacie taką tezę, że czasem chęci, rozsądek i pasja pozwalają na tworzenie motocykli mimo braku kierunkowego wykształcenia, bo o ile pamiętam żaden z Was nie jest konstruktorem ani nawet mechanikiem?
– Tak, ja jestem z wykształcenia historykiem, a brat kończył politechnikę, ale na kierunku elektromechaniki. Ale to nie do końca tak, bo biorąc się za budowę motocykli dokształcaliśmy się we własnym zakresie i, jak już wspomniałem, wszystkie poprzednie motocykle wyliczaliśmy od podstaw, a w tym dopiero odpuściliśmy główkę ramy. Samą ramę jednak liczyliśmy. Ponadto, żebyśmy mieli jasność, to nie jest partyzantka. Jestem w stanie podać wszystkie wymiary z pamięci. Po prostu główkę robiliśmy pod wygląd, ale później skorygowaliśmy konstruując przednie zawieszenie. Udało się osiągnąć kompromis: długi i niski motocykl, którym da się jeździć i skręcać bez problemów.

Obraz 070 Obraz 037 Obraz 028

– Jak wyglądał Wasz podział pracy, kto więcej pracy czy pomysłów włożył w budowę?
– To jest 50 na 50. Lakierowaniem zajmował się głównie mój brat, więc tu można powiedzieć, że ma pakiet większościowy, ale cała reszta była wspólna. Albo robiliśmy pół na pół, albo jeden jedno, a drugi drugie. Razem też podrzucaliśmy nowe pomysły w trakcie pracy, przez co motocykl jest sumą kompromisów. Jak to zwykle bywa, motocykl miał wyglądać inaczej, ale koncepcja zmieniała się kilkakrotnie w trakcie pracy. Co chwila któryś z nas rzucał nowe pomysły i część z nich wdrażaliśmy w życie w tej, czy innej formie. Po prostu praca wspólna z równym podziałem odpowiedzialności za efekt końcowy.

– Wykończycie motocykl i co dalej?
– Dalej? (śmiech) Już mamy pomysł na trajkę i na kilka innych projektów, więc nie wiem tak naprawdę, czy skończymy Elizabeth. Zresztą sam zobaczyłeś ją przecież na aukcji – jeśli znajdzie się kupiec sprzedamy i zarobioną kasę wpompujemy w nowe pomysły, bo to jest samonapędzająca się machina. Poza tym prawdziwy custom nigdy nie jest skończony (śmiech).

– Dziękuję w takim razie za rozmowę i chodźmy jeszcze raz do motocykla, bo chciałbym go ponownie obejrzeć i… przyznaję się – mieć na nim zdjęcie!
– Dzięki.

 

Autor: Jacek Łukawski

Materiał pojawił się w kwartalniku „Swoimi Drogami”

 

Obraz-096

Obraz 053 Obraz 026 Obraz 016 Obraz 044

Obraz 036 Obraz 033

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>